Zgodnie z art. 129 Konstytucji, ważność wyboru prezydenta stwierdza Sąd Najwyższy, a konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP SN). Wyborcom przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważności wyboru prezydenta, a sąd powinien być właściwy, niezależny, niezawisły i bezstronny.
Problem w tym, że Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) w wyroku z 23 listopada 2023 roku w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce wskazał, że ta Izba sądem nie jest.
Pokłosie jednej nowelizacji ustawy o KRS
ETPC stwierdził w wyroku, że w skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych wchodzą 15 sędziów powołanych przez Sejm, a nie przez sędziów. To pokłosie nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądowniczej (KRS) z 2017 roku. Do tego czasu wyboru 15 sędziów w KRS dokonywały środowiska sędziowskie.
A protesty wyborcze są właściwie pewne. – Takiej kampanii, jeśli chodzi o bezwzględność, brutalność, zaangażowanie mediów czy też wątpliwości związane z finansowaniem, nie mieliśmy od ostatnich 35 lat – mówi na łamach prawo.pl Dariusz Lasocki, radca prawny, członek Państwowej Komisji Wyborczej w latach 2020–2024.
Ustawy incydentalnej Andrzej Duda nie podpisał
Ratunkiem miała być ustawa incydentalna, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 roku miałoby orzekać 15 najstarszych stażem sędziów w Sądzie Najwyższym. Sejm ją uchwalił, ale prezydent Andrzej Duda ją zawetował. Sejm mógłby weto prezydenta odrzucić, ale tylko większością 3/5 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, co biorąc pod uwagę wzajemne animozje posłów nie jest możliwe.
Specjaliści od prawa konstytucyjnego nie są zgodni jak i kto w takiej sytuacji ma stwierdzić ważność nadchodzących wyborów prezydenckich. Albo Sąd Najwyższy w pełnym składzie, albo być może ustawę incydentalną podpisze dopiero nowo wybrany prezydent. Prawnicy nie są jednak zgodni czy prezydent elekt może objąć urząd bez stwierdzenia ważności wyborów. Realnie grozi nam powtórka wyborów.
Czytaj też:
Ekspertka: Ponad 20 lat temu emerytury w Polsce celowo zmniejszono